sobota, 8 listopada 2014
Rozdział 3 - Ile czasu potrzeba, by wybaczyć wszystkie błędy?
Dedykacja ponownie dla WhiteTiger, Księżniczki Karmen Elsette Dark IV i wszystkich komentujących <3 Dziękuję za takie miłe słowa! :D
I ja… No cóż, inaczej tego nie da się ująć… Zakochałem się.
Przyjaciele Rona gapili się na niego w osłupieniu. Szalony Rudzielec, który jeszcze nie dawno garnął się do Hermiony jest zakochany w kimś innym? Ta sama osoba, która jeszcze przed wojną nie potrafiła mówić o uczuciach właśnie wyznała im swoją miłosną tajemnicę? Cóż, Ron potrafił zaskakiwać. Najwyraźniej po ciężkich czasach i śmierci wielu bliskich, niezmiernie się zmienił.
Pierwsza odezwała się Ginny.
- To dlatego byłeś taki zamyślony po powrocie z Rumunii! Ron, to cudowna wiadomość! Mogę być chrzestną?! - wykrzyknęła rozradowana siostra.
Rudy momentalnie poczerwieniał.
- Ginny! - warknął.
Harry i Hermiona wydawali się być zszokowani informacją. Chłopiec, który przeżył zawsze sądził, że Ron nie ma przed nim tajemnic. Oburzony jego postawą, zapytał niezadowolony:
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś?
- Harry, to nie tak, że ja ci nie ufam…
- Tak to wygląda - warknął.
- Ja po prostu nie chciałem, żebyś się ze mnie naśmiewał! - wyrzucił z siebie Ron.
- Ja?! Naśmiewał?! Czy ty już kompletnie oszalałeś?! Przecież jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, możesz mi mówić dosłownie wszystko!
- Ja… Masz rację. Przepraszam Harry, głupio się zachowałem… - powiedział cicho Rudy.
- Stary, tylko się nie załamuj! I nie rób tak więcej, proszę.
- Jasne, dzięki - burknął zawstydzony chłopak.
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć przyjacielowi. Była szczęśliwa, że wreszcie sobie kogoś znalazł. Jak również dlatego, że nie przeżywał ich rozstania aż tak bardzo, jak myślała. W niewielkim stopniu także martwiła się o Rona. Mimo tego, że był już dorosły, dość często zachowywał się jak mały chłopiec. Bała się, że popełni jakąś głupią gafę i straci szansę na dziewczynę. Albo, że ta sama go odtrąci. Całym sercem miała nadzieję, że wszystko mu się uda.
- Jeju, Ron, to wspaniała wiadomość! Mam nadzieję, że się wam powiedzie. Tylko nie zapomnij o nas, dobra?
- Jak mógłbym zapomnieć?! W końcu jesteście dla mnie najważniejsi! - odparł uradowany chłopak. Cieszył się, że Hermiona zareagowała optymistycznie.
Nagle Ginny zaklęła siarczyście.
- Już po szesnastej! - krzyknęła. - Wybaczcie, ale muszę was zostawić, bo jestem umówiona - powiedziała szybko. Uścisnęła Rona, pożegnała się z nim i wybiegła z Wieży bez żadnych dodatkowych wyjaśnień.
Harry zmarszczył brwi.
- Wiesz o co chodzi? - zapytał brązowookiej, na co ta pokręciła przecząco głową.
- Chyba muszę się powoli zbierać - powiedział Ron smutnym głosem. - Jak chcecie to umówimy się za chwilę przed szkołą, tam powinien już na mnie ktoś czekać. Ja tylko skoczę po kufer i do was dołączę - postanowił Rudy, po czym udał się do swojego dormitorium, a Hermiona i Harry ruszyli przed szkołę.
- Szkoda, że wyjeżdża - odparł ciemnowłosy, idąc z Gryfonką po zatłoczonych korytarzach.
- Będzie mi go brakować. Nasze Złote Trio bez niego to nie to samo. Mam tylko nadzieję, że sobie tam poradzi.
- Ja też.
Resztę drogi przebyli w milczeniu, każde z nich pogrążone we własnych myślach.
Gdy dotarli na miejsce zobaczyli mały powóz, ciągnięty przez dwa hipogryfy. Przed nim stał średniego wieku mężczyzna z ogromną białą brodą, czekający na przyszłego studenta. Rozmawiał z Hagridem, który z czułością głaskał przybyłe zwierzęta. Gdy tylko Olbrzym zauważył zbliżających się Harry’ego i Hermionę, rozpromienił się. Podszedł do nich, by po chwili wziąć ich w objęcia.
- Harry! Hermiona! Jak ja was dawno nie widziałem! Cholibka, gdzie te czasy, kiedy przychodziliście do starego Hagrida codziennie! Co was tu sprowadza?
Przyjaciele wyswobodzili się z objęć i z uśmiechami na twarzach opowiedzieli Hagridowi o wyjeździe Rona.
Olbrzym pokiwał smutno głową.
- A więc to on wyjeżdża? Na Merlina! Będzie go wam brakować, prawda?
Pokiwali głowami.
- Ale powiedział, że wróci na koniec siódmej klasy. Na szczęście, bo nie sądzę, żebyśmy dłużej bez niego wytrzymali. I… - Hermiona przerwała w pół słowa. - O wilku mowa! - powiedziała, wskazując ręką przed siebie.
Wszyscy spojrzeli w wyznaczonym kierunku. Ron szedł w ich stronę, a za nim lewitował kufer. Przybysz z Bułgarii pomógł chłopakowi włożyć bagaż do powozu. Po czym przyszedł czas na pożegnania.
Rudy podszedł do przyjaciół i uśmiechnął się smutno.
- Będę tęsknił - powiedział.
- My też będziemy. Strasznie. Pisz do nas! I nich sobie tam nie zrób! - odparła Hermiona, przytulając chłopaka.
- Powodzenia, stary. Wracaj jak najszybciej - Harry objął przyjaciela i poklepał go po plecach.
- I pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć. Nawet jeśli jesteś osobno, będziemy przy tobie. Złote Trio na zawsze razem, pamiętasz? - powiedziała Hermiona ze łzami w oczach.
Ron po raz ostatni przytulił się do przyjaciół, a następnie wsiadł do powozu.
- Szczęśliwej podróży - krzyknęła brązowooka do kierującego z uprzejmym uśmiechem.
Pojazd powoli zaczął wzbijać się w powietrze i oddalać. Ron wychylił się z okna i pomachał przyjaciołom.
Stali tam w trójkę, dopóki powóz nie zniknął za horyzontem. I Hermiona, i Harry wiedzieli, że teraz nie będzie tak samo. Nie jest łatwo ot tak przyzwyczaić się do przebywania bez osoby, z którą spędzało się czas od ponad siedmiu lat. Bez osoby, z którą posiada się tyle wspomnień. Bez kogoś bliskiego i ważnego dla siebie. Wcześniej nawet nie myśleli, że będą czuć się tak okropnie. Przyjęli wiadomość o wyjeździe Rona bardzo spokojnie. Wydawało im się, że nic im to nie będzie przeszkadzało. Teraz łatwo spostrzegli, jak bardzo się mylili.
Głoś Hagrida przerwał ich dołujące myśli.
- Cholibka, jak już się ciemno zrobiło. Wracajcie lepiej do szkoły, żebyście nie mieli później problemów.
- Cześć, Hagridzie - mruknęli cicho.
- Do zobaczenia, trzymajcie się - powiedział i udał się do chatki.
Harry i Hermiona powoli powlekli się w stronę zamku. Żadne z nich nie przerwało panującej ciszy. Nie była ona krępująca. Wręcz potrzebowali jej.
Gdy weszli do głównego holu, brązowooka przystanęła i powiedziała cicho:
- Muszę jeszcze coś załatwić. Idź sam.
Harry nie protestował. Kiwnął głową i krótko ścisnął przyjaciółkę. Oboje tego potrzebowali. Wymienili porozumiewawcze, smutne spojrzenia, mówiące “muszę pobyć sam”. Po czym rozeszli się.
Hermiona powoli ruszyła w przeciwną stroną od dormitoriów Gryffindoru. Zaczęła wspinać się po schodach, szukając w myślach miejsca, gdzie mogłaby pobyć sam na sam ze swoimi myślami. Po chwili przypomniała sobie sytuację, również związaną z Ronem. Szósty rok. Dwa lata temu. Pobiegła do niewielkiego pomieszczenia, do którego z obu stron prowadziły wąskie schody. Niedaleko Wieży Astronomicznej. I płakała z powodu związku Rudego z Lavender. A potem znalazł ją Harry. Nie najpiękniejsze wspomnienie, ale przynajmniej dziewczyna wyznaczyła sobie miejsce.
Z każdym krokiem jej rozpacz bardziej się pogłębiała. Aż w końcu nie wytrzymała. Po jej policzkach zaczęły sączyć się łzy.
Na miejsce dotarła biegiem, dziękując Merlinowi za to, że nie spotkała nikogo po drodze.
Ciężko usiadła na kamiennych schodach i ukryła twarz w dłoniach.
Ron wyjechał. Wiedziała, że chłopak nie opuścił ich na zawsze, ale straciła możliwość bezpośredniego kontaktu z bliską osobą, co sprawiło, że miała ich coraz mniej. Z kimś, kto zawsze pocieszał i można było z nim porozmawiać dosłownie o wszystkim. Ta sytuacja w minimalnym stopniu przypominała jej śmierć. A cierpienia po śmierci bliskich zdążyła doświadczyć podczas wojny. W zdecydowanie zbyt dużym stopniu, jak na jej wiek.
Zaczęła wspominać wszystkie przygody z Ronem, a łzy zaczęły lać się jeszcze szybciej.
“On nie umarł. Opanuj się. Opanuj się. Opanuj się.” - powtarzała sobie w myślach.
Na nic się to nie zdało.
Nie było konkretnego powodu, dla którego wciąż płakała.
Po prostu miała taką potrzebę.
Potrzebę pomyślenia i popłakania sobie w samotności.
Ze łzami wyrzucała z siebie całe zło, które się jej przytrafiło. Wszystkie swoje żale, smutki, problemy. To, czego się bała i czego żałowała. Swoje tajemnice, którymi z nikim się nie podzieliła. To, co codziennie ukrywała pod postawą twardej Gryfonki.
Jedyne, czego w tamtym momencie pragnęła to samotności.
Jednakże los przygotował dla niej inną niespodziankę.
I już po chwili usłyszała stukot kroków na schodach.
Ktoś wszedł do pomieszczenia, ale Hermiona mało to obchodziło. Wciąż trzymała twarz ukrytą w dłoniach.
Nagle poczuła, że ktoś siada obok niej.
- Zaszczycisz mnie swym spojrzeniem, czy nie jestem godzien tego zaszczytu? - zapytał głos przesiąknięty ironią, który skądś znała.
Ciekawość zwyciężyła i Gryfonka uniosła wzrok i ujrzała niezmiernie przystojnego blondyna, z szelmowskim uśmiechem na ustach. Jednak zadowolona mina od razu zniknęła z jego twarzy, gdy zobaczył stan dziewczyny. Miała załzawione, całe czerwone od płaczu oczu, wyrażające ogromne cierpienie.
- Ej, Granger… co jest? - zapytał już znacznie łagodniejszym tonem.
- Nie twoja sprawa, Malfoy. Idź sobie - powiedziała stanowczo Granger i odwróciła wzrok.
“Jak nie idzie po dobroci, trzeba użyć radykalnych środków” - pomyślał Ślizgon.
- Rozmawiałem z Potterem - odparł.
- Ta wiadomość odmieniła moje życie, Malfoy. A teraz sobie idź - powiedziała łamiącym się głosem.
- Potter przyjął moje przeprosiny - kontynuował, niezrażony jej słowami. - I dość sporo rozmawialiśmy. Mówiłem mu, że ty ostatnio nawet nie chciałaś mnie słuchać. Powiedział, że ci się nie dziwi. Szczerze, to ja także się nie dziwię… Był podobnie załamany jak ty. I powiedział, że moja obecność poprawiła mu humor, o co nigdy by siebie nie podejrzewał. Więc dasz sobie pomóc, czy będziesz tak siedzieć w milczeniu?
- Malfoy, nie ufam ci - powiedziała cichutko.
- Cholera, Granger! Nie musisz mi od razu ufać! Chcę tylko cię przeprosić, kobieto! Ile czasu potrzeba, żebyś mi wybaczyła wszystkie błędy?! Nie będę się za tobą uganiał, nawet sobie nie myśl! - wykrzyczał głośno wściekły Malfoy, na co Gryfonka aż się wzdrygnęła.
- To sobie idź… - szepnęła.
Odpowiedziała jej cisza.
“Może wreszcie posłuchał” - pomyślała i odwróciła wzrok, by to sprawdzić.
Jednak jej oczy natrafiły prosto na stalowoszare, pozbawione wyrazu tęczówki blondyna, który nie ruszył się z miejsca.
Niedokładnie wiedział dlaczego nie poszedł. Coś kazało mu zostać przy tej dziewczynie.
- No co, Granger? Jednak ze mną porozmawiasz? - spytał.
Dziewczyna pokręciła głową i wlepiła wzrok w podłogę.
Siedziała tak i siedziała, od czasu do czasu spoglądając na Draco, aby zobaczyć, czy wciąż tam był. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie długo i Hermiona była przekonana, że spędzili w tym miejscu bardzo wiele czasu. Kiedy już się do końca uspokoiła, postanowiła przerwać ciszę.
- Dlaczego nie poszedłeś? - zapytała cichutko.
- Bo nie cię tak nie zostawię. Po za tym chcę pogadać.
Dziewczyna przez chwilą zastanawiała się nad odpowiedzią. W końcu odparła:
- Nie chcę teraz rozmawiać.
- W takim razie przeniesiemy to na inny raz. Idziesz jutro do Hogsmeade?
- Chyba tak…
- No to pójdziemy razem.
- Słucham?! - zapytała zszokowana Gryfonka.
- To, co słyszałaś, Granger. Moja obecność poprawia humor, zobaczysz.
- A co jak się nie zgodzę?
- Zgodzisz się - odparł stanowczo.
- Nie ma mowy!
- Ładnie proszę - powiedział z sarkastycznym uśmiechem.
- Nie.
- Oj, Granger, to będzie tylko rozmowa…
- Nie.
- No dobrze. Czyli mam rozumieć, że tchórzysz?
I tu ją miał.
- Nie tchórzę! - wrzasnęła.
- Czyli idziesz? - zapytał ze zwycięskim uśmieszkiem.
- Idę - powiedziała stanowczo.
- A teraz grzecznie pozwolisz mi odprowadzić się do dormitorium. Jest strasznie późno.
- Poradzę sobie sama. Po za tym jest dopiero dwudziesta - prychnęła, jednocześnie wstając.
- Och, czyli znowu tchórzysz, bo ktoś nas może zobaczyć razem? - zapytał blondyn z tryumfem wypisanym na twarzy.
Dziewczyna tupnęła nogą ze złości.
- Chodź. Ale tylko do schodów - warknęła.
- Ehh, Granger, twoja gryfońska duma kiedyś cię zgubi - powiedział i również wstał.
- A co cię to niby obchodzi?! - krzyknęła.
- Nic, a nic - odparł wspinając się po schodach.
Szli w milczeniu przez puste korytarze. Dopiero w głównym holu pojawiło się sporo uczniów. Jak na komendę gapili się oni w oszołomieniu w dwójkę odwiecznych wrogów, którzy pojawili się idąc ramię w ramię.
Draco nachylił się do swojej towarzyszki i szepnął jej do ucha:
- Mam nadzieję, że nie stchórzysz, bo zamierzam zrobić tu niezłe przedstawienie.
- Malfoy, co ty… - nie dokończyła, bo chłopak złapał ją za rękę i pociągnął za sobą przez hol pełen zszokowanych spojrzeń uczniów. Wszyscy zamilkli i wpatrywali się w nich z szeroko utwartymi ustami. “Para Stulecia”, jak Hogwartczycy zwykli nazywać największych wrogów, a jednocześnie prefektów naczelnych i najlepszych uczniów ostatniego rocznika, Dracona i Hermionę (ku ich odwiecznemu niezadowoleniu), po raz pierwszy przejawiła do siebie cień sympatii. W końcu nie łatwo przyswoić do wiadomości, że Gryfonka - najmądrzejsza uczennica od czasów Roweny Ravenclaw, zbawczyni świata czarodziejów, dziewczyna z mugolskiej rodziny i słynna przyjaciółka Pottera trzyma za rękę króla Slytherinu - byłego Śmierciożercę, wrednego i sarkastycznego arystokratę, czystej krwi.
Gdy doszli do schodów po przeciwległej stronie, Draco zatrzymał się i powiedział głośno:
- Do jutra - po czym szybko cmoknął dziewczynę w policzek i odwrócił się na pięcie, by pójść do siebie.
Reakcja dziewczyny była na tyle szybka, że blondyn nie zdążył zbyt daleko zwiać.
- Malfoy, ty durna fretko! Jeszcze tego pożałujesz! - wrzasnęła na całe gardło. Wszystkie spojrzenia skierowały się na nią.
Blondyn przystanął i z sarkastycznym uśmiechem zwrócił się w stronę Hermiony:
- Nie ma za co, skarbie! - krzyknął.
- Ty porąbany arystokrato z przerostem cholernych ambicji!
- Też cię kocham, Granger! - wrzasnął, posłał jej buziaka i puścił się biegiem w kierunku dormitorium Slytherinu.
Gryfonka także nie zamierzała dłużej tam zostawać, więc chwilę później wpadła do swojego pokoju, przygotowała się do spania i momentalnie zapadła w krainę Morfeusza.
Natomiast uczniowie, obecni w holu głównym, jeszcze długo nie kładli się spać. Połączyli się w grupki i żywo dyskutowali o szokującej sytuacji, która niedawno miała tam miejsce.
Hogwart dostał nową, idealną do plotek sensację.
***
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 razy dedykacja!!! ROZPIESZCZASZ MNIE!
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie że było tu sporo o Złotej Trójcy. Ich pzyjaźń jest piękna.
Nie jestem pewna tylko czy to zdanie jest poprawane :"Wręcz potrzebowali jej.". Tak dziwnie brzmi.
Cieszę sie ze nasza gorąca parka wreszcie porozmawiała bez większych ofiar. Malfoy jest taki chłopięcy i ślizgoński. Uwielbiam go! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Ale już i tak narzuciłaś niezłe tempo:)
Twój WHITE TIGER
Łał
OdpowiedzUsuńFajny rozdzial, mam jednak zastrzezenie: pisz dłużej i wpleć jeszcze kilka dodatkowych wątków, żeby było ciekawiej, bo wydaje mi sie ze akcja toczy sie za szybko. Mimo wszystko blog jest bardzo wciagajacy i ciekawy. Czekam na kolejny rozdział ;)
Dziękuję :D
UsuńZaciekawiłam się :) czekam na następny rozdział, mam nadzieje, ze nie poprzestaniesz na trzech ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie poprzestanę :) Jak tylko wena dopisze ;D Dziękuję za komentarz.
Usuńw takim razie życzę duuuużo weny :3
UsuńJeju piękne to. Ta końcówka. x)
OdpowiedzUsuńCzekam na następne rozdziały. :3
Ślicznie dziękuje :3
Usuńcudowne! czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńdzięki <3
UsuńKOCHAM CIĘ KOBIETO! Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuń-ceilene
Hahaha, dziękuję!
UsuńSuper, super, super, super!
OdpowiedzUsuńChcę nastepny rozdział!
Terazzaraz już!
Natycmiast!
Kocham!
Weny!
Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
UsuńCzekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJestem Cudowna, bo skomentowałam :D. Czytam twojego bloga od 2 dni i stwierdzam, że zapowiada się bardzo fajnie :-).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Rose.
PS : Wiem, że jestem cudowna. Ahhh ta moja skromność :P.
Każdy komentujący jest cudowny :D
UsuńDziękuję!
Ale gnasz z tym dramione. Rozdział nr 3 i para stulecia... to w 10 będzie baby Malfoy? :) Cóż, są i takie historie. Nadal najbardziej lubię twoje dialogi, ale same wątki nie w mój smak. Mam jednak nadzieję, że będziesz nadal pisać, pisać i pisać i rozwijać swoje umiejętności, a twoje blogi osiągną sukces :) Nie poddawaj się, wierz w siebie i dużo myśl o tym co chcesz przekazać czytelnikom w notkach. Dobrze Ci idzie opisywanie emocji i jak już wspominałam piszesz ładne dialogi więc nie porzucaj tego, tylko pracuj nad tym :) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńVenetiia
PS. I to nie tak, że musisz teraz skłócić główną parę, żeby zadowolić tych, którym nie podoba się tempo akcji. Powinnaś pisać zawsze tak, jak dyktuje Ci twoja wyobraźnia. Miała być wielka miłość od pierwszych chwil - niech tak będzie :)
Serdecznie dziękuję za każde słowo komentarza! :)
UsuńZ parą stulecia chodziło mi raczej o parę największych wrogów, ale być może źle to określiłam.
Co do wątków w pełni się z Tobą zgodzę - też ich nie lubię w swoim pisaniu, ale mam nadzieję, że z czasem wymyślę coś lepszego i tekst się poprawi!
Nie mam zamiaru tego porzucać! Może mi nawet wcale nie wychodzić, ale ten blog powstał na razie tylko jako próba i nauka pisania Dramione.
I bardzo dziękuję za takie pokrzepiające słowa! Bardzo wiele dla mnie znaczą :)
Mam nadzieję, że skomentujesz także kolejne rozdziały. Postaram się nad nimi bardziej popracować.
Pozdrawiam i życzę weny! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału na Twoim blogu :)
Przyjaciele są przyjaciółmi, ale każdy ma jakieś tajemnice. Każdy coś trzyma dla siebie, jakby tak nie było to mało kto byłby dalej w stanie z sobą rozmawiać, etc. dlatego też nie rozumiem, dlaczego Harry miałby być oburzony, że Ron od razu mi nie powiedział, że się zakochał. Jest to taki stan, w którym człowiek dojrzewa do myśli "Zakochałem się", to nie jest tak, że "o, już wiem! Jestem zakochany!" Ron sam musiał dojrzeć do zrozumienia swoich uczuć, dodatkowo by o nich mówić głośno. Jestem załamana tym jak przebiega ta rozmowa między Ronem i Harrym. Czy z każdą emocją, z każdym czymś nowym trzeba lecieć do przyjaciół? Nie. Poza tym zawsze jest tak, że jak kogoś kochasz to przyjaciela schodzą na drugi plan, nie są już najważniejsi, a Twoim powiernikiem jest partner/partnerka. To po prostu fakt. Dlaczego Ron miałby przepraszać Harry'ego, że trzymał dla siebie coś tak ważnego i że od razu do niego z tym nie pobiegł? Dziwne. Przyjaciele są ważni, bardzo ważni. Ale najważniejszy jest partner/partnerka. Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż zamiast mi się zwierzać ze swoich problemów to rozmawiałam o nich tylko ze swoimi przyjaciółmi. Owszem, oni też pomagają, ale pierwsza stoję ja, u mnie on, a dopiero później przyjaciele.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o wyjazd Rona, to... czy oni nie są czasem czarodziejami? Czy nie maja świąt, wakacji, wolnego? Nie będą przecież się widzieć max pół roku (okres letni), a do tego są sowy, są kominki... On nie wyprowadza się na stała. Skoro mają z nim wspomnienia ponad siedem lat, a Ron wróci na koniec siódmej klasy to nie wyjeżdża wcale na tak długo. Oni już teraz muszą być w siódmej klasie (rok przerwy na wojnę) więc zobaczą się najpierw na święta i Ron do nich wróci. Wiem, że to jest ciężkie, ale... chyba nie aż tak jak to opisujesz dla osiemnastolatków.
Sorry, ale nie. Wyjazd na parę miesięcy przypominający śmierć? Dla mnie to śmieszne. Chociażby przez to, że za parę miesięcy ta osoba wróci, a jak ktoś umrze to niestety już jej nie zobaczymy.
Kolejna sprawa, nie znam osiemnastolatki, która rzewnie płacze w miejscu publicznym i nie przejmuje się, gdy ktoś ją zobaczy, nie jest jej wstyd. Każdą, którą znam by udawała, że wszystko okay, starała się uspokoić lub po prostu uciekła. A ona po prostu siedziała...
Nie podoba mi się dialog Hermiony z Draco. A tak dobrze Ci szło! Jest on krótki, bez uczuć, bez opisów. Jakbyś nagle o nich zapomniała. Szkoda, bo styl masz niezły, nie popełniasz błędów interpunkcyjnych, pojedyncze tylko ortograficzne - literówka lub podobnie, ale jest ich strasznie mało. Nie czytało się źle, byłoby idealnie gdybyś tylko inaczej opisywała uczucia. Znaczy się nie jest źle, jeżeli chcesz mieć właśnie taką Hermionę czy Harry'ego, ale tak jak wspomniałam. Wyprowadzka na parę miesięcy to nie koniec świata, a oni właśnie tak się zachowują. Lubię non-canon, ale dobrze opisany. Tutaj rozwój emocjonalny Hermiony jest na poziomie dziecka. Tym gorzej, jak przeżyła wojnę, zachowuje się jakby była 12-13-latką, która nie dostała cukierka lub, której przyjaciel musiał wyprowadzić się na stałe na innych kontynent nie podając jej adresu. To bym zrozumiała, ale parę miesięcy? Nope.
No cóż, życzę Ci weny i pisz dalej :) Nie jest źle, ale popracuj. Zdecydowanie jeden z lepszych styli jakie widziałam ostatnio na polskich blogach :)
Pozdrawiam,
Rzan
Błąd merytoryczny: Hargid jest półolbrzymem, nie olbrzymem.
Serdecznie dziękuję za każde słowo komentarza :) Naprawdę, niezmiernie to doceniam, bo taka szczera opinia jest o wiele więcej warta od "super! pisz dalej!".
UsuńCo do wyjazdu Rona... To porównanie ze śmiercią było bardziej podciągnięte pod to, że nie będzie go obok Hermiony. Może i nie jest najlepiej opisane, ale dopiero się uczę. Po za tym - każdy może popełniać błędy, prawda? Niemniej jednak dziękuję za szczerość.
Jeśli chodzi o Hermionę, skorzystam z rady. Masz rację, zbyt dziecinnie ją ukazałam.
Biorę sobie do serca wszystko, co napisałaś. Mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej. Nad następnym rozdziałem popracuję bardziej. Jeszcze raz dziękuję za wszystkie rady.
Pozdrawiam.
Bardzo miło jest to słyszeć :) Jasne, że tak, byś widziała jak ja pisałam na początku. Koszmar! xD Cały czas narracje myliłam i szyk zdania xD Także wielkie gratulacje za styl.
UsuńDo następnego razu!
Rzan
Och no nie wierzę.
OdpowiedzUsuńHahahah nie mogę z Malfoya, on zawsze coś takiego wymyśli.
I nowy temat do plotek a co im tam.
Tyle mam do napisania, że nie wiem od czego zacząć.
Może od tego, że uspokoiła mnie reakcja Hermiony względem Rona, chociaż to, że później płakała było przykre.
No i Draco, który nawet wypłakać się nie pozwoli w spokoju a już to jak ją załatwił było geniuszem ;3
Weny! <3
http://zmienimy-to-draco-hermiona.blogspot.com/
[Przepraszam, że zostawiam reklamę pod rozdziałem, jednak nie znalazłam spamownika ani adnotacji, jakoby spam był niepożądany. Jeśli jednak komentarz Ci nie odpowiada, usuń go i nie zawracaj sobie nim głowy]
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy blog graficzny Ars Alatum :) http://ars-alatum.blogspot.com
Blog jest reaktywacją grafika Skrzydłami alatum. [skrzydlami-alatum].
Pozdrawiam!